poniedziałek, 7 maja 2018

Młodość w kolorze hechtgrau


Kilka, może kilkanaście metrów ode mnie łupło tak mocno, że aż zadzwoniło mi porządnie w uszach. Nagle słońce niemal zgasło, skryło się za potężnym pióropuszem dymu oraz ziemi wyrzuconej w powietrze. Leżę w trawie i przyciskam tylko mocniej głowę do ziemi. Jeden... dwa...trzy... czteryyyy i tylko czuję jak ta przed momentem szybująca w górę masa pyłu opada na mnie z impetem, niemal przysypując zupełnie. Głosy, krzyki, ferwor, podnoszę się zwinnie i przeskakuję o kilka kroków do przodu. Po prawej stronie grupa żołnierzy jednocześnie i wypala salwą wprost w kierunku Carskich okopów! Ciężkie karabiny maszynowe terkoczą jak oszalałe! Znów daje o sobie znać artyleria! Kocioł! Leżę w trawie, próbuję przeczołgać się trochę wyżej, moi kompani są obok, czas na atak! 

Krawcowa naprawdę zna się na swojej robocie. Gdyby urodziła żyła w tamtych czasach, to zapewne nie jedne Austro - Węgierski szwej, paradował by w mundurze z pod jej ręki! Czekałem cierpliwie na swoją kolej i jest! Powoli zakładam poszczególne elementy munduru. Spodnie koniecznie z szelkami, owijacze, koszula biała, bluza z rakowymi wyłogami, pas główny przyozdobiony piękną klamrą z dwugłowym orłem. Do tego ładownice, bagnet, chlebak, manierka. Buty - brązowe opinacze z demobilu i koniecznie charakterystyczna czapka z bączkiem!   

O co tak naprawdę chodzi? W 1915 roku pod Gorlicami rozegrała się jedna z najkrwawszych bitew I Wojny Światowej na froncie wschodnim. Armia Austro - Węgierska wpierana przez Cesarstwo Niemieckie, skutecznie aczkolwiek bardzo krwawo odparła siły Imperium Rosyjskiego przesuwając linię frontu stopniowo coraz bardziej na wschód. Front Rosyjski został przerwany, a kontrofensywa nie została nigdy przeprowadzona. Tereny Galicji zostały usłane setkami żołnierskich cmentarzy, skrytymi nieraz gdzieś w lasach Beskidu Niskiego. Gdy już natrafimy na któryś z nich, odgadniemy bez trudu istotę tego tekstu. Na wielu tabliczkach, choć imiona zostały zapisane w języku niemieckim, nazwiska poległych zmienić się nie dało. Tam pochowano tysiące Polaków, wcielonych czasem siłą, a czasem jako ochotników do armii zaborczych!
Gwizdek! Dowódcy tak dają znak, by ruszyć przed siebie. Wszystko niemal jak wtedy, 103 lata temu. Chociaż to rekonstrukcja Bitwy pod Gorlicami, to adrenalina daje o sobie znać. Ruszam! Stosy siana płoną, w ręku trzymam rosyjskiego Mosina. Tylko właśnie ta broń trochę się nie zgadza. Austriacy używali Mannlicherów. Strzały, huk, artyleria, skwar. Otwieram zamek i ładuję karabin amunicją hukową. Celuję.... Muszka....szczerbinka... strzał... kolba z impetem odbija się od mojego barku. Momentalny pisk w uszach. Otwieram zamek, łuska wyskakuje w powietrze... lufa karabinu staje się coraz bardziej gorąca. Ładuje i podbiegam do zasieków. Koledzy są obok mnie, tylko dobrze wymierzyć... strzał!


Bo kto o nich ma mówić? Kto ma przypominać? Muszę to robić ja, ale również i TY! Bo to wydarzyło się na terenach NASZEJ małej Ojczyzny.... Chylę czoła przed prawdziwymi pasjonatami z Grupy rekonstrukcji Historycznej Gorlice 1915, którzy od 7 lat, co roku w ogromnym trudzie i poświęceniu własnego czasu, przygotowują rekonstrukcje tej wielkiej bitwy... Rok temu byłem widzem. Teraz mogłem stanąć ramie w ramie razem z nimi... to dla mnie ogromne wyróżnienie.
Sama rekonstrukcja, to szczypta aktorstwa, trochę udawanego bólu. Świetna lekcja historii i przyjaźnie z ludźmi o podobnych zakręconych pasjach co Twoja! Rekonstrukcja jednak kiedyś się kończy, widzowie wracają do domów, karabiny zostają zdane... Zanim jednak zdjąłem mundur, przypomniałem sobie wielokrotnie powtarzaną sekwencję. Zamek, nabój, ryglowanie, mierzenie i strzał... Jak łatwo jest strzelić... Jak ciężko walczyć o to, by nigdy do takiego prawdziwego strzału dojść nie musiało i jak łatwo jest zapominać o tym, co w Galicji wydarzyło się naprawdę...