niedziela, 2 września 2018

Kogda my byli na vojne...

Miałem może 17 lat, kolega podrzucił książkę "Biała Gorączka" autorstwa Jacka Hugo - Badera... Opisał on swoją podróż przez Rosję, z Moskwy do Władywostoku. Podróż niezwykłą, nasyconą emocjami, wzlotami i upadkami, radościami i smutkiem zwykłych szarych obywateli Rosji. Kraju wielu sprzeczności, wielu kultur, terytorialnie niebotycznie wielkiego. 
Książkę pochłonąłem w mgnieniu oka, i od razu poczułem, że ten kraj już nigdy nie będzie mi obojętny. Później były kolejne reportaże Pana Jacka, pojawił się również nie kto inny jak Ryszard Kapuściński... Rosja jako kraj zafascynował mnie bez reszty. 
Nie ma co ukrywać, postawić nogę na Rosyjskiej ziemi, to było moje wielkie marzenie! I tu nie chodzi o żadne ideologie, politykę, czy też sentyment. Ten kraj jest zwyczajnie i niezwykle szalenie ciekawy! 
Miałem 17 lat, i pochłaniałem kolejne linijki tekstu o syberyjskich lasach, kolei Transwersalnej, Bajkale, Moskwie, białych nocach w Sankt Petersburgu, o mrozach tak wielkich, że pod samochodami ciężarowymi trzeba rozpalać ognisko, żeby olej nie zastygł na amen... Realnie nie marzyłem, że zobaczę choć skrawek tego "innego świata". 

Godzina 4:40 - gdzieś na Mazurach, nie wiem dokładnie gdzie, bo mi się trochu przysnęło. Nasz niezawodny Volkswagen t4 na gorlickich blachach połyka kolejne kilometry. Jeszcze tylko godzina, plus odprawa graniczna i będę już na terytorium Rosji, w Obwodzie Kaliningradzkim! 

Gdzieś na przełomie kwietnia i maja zadzwonił do mnie kolega z grypy rekonstrukcyjnej. 
- Jest wyjazd do Kaliningradu na rekonstrukcje pierwszowojennych walk, plus uroczystości państwowe na miejscu, jedziesz?
Czy ktoś z czytelników ma jeszcze jakieś wątpliwości? :)

Przed wyjazdem oczywiście musimy dostać wizę, ruble kupimy w na przejściu granicznym, chociaż płatność kartą jest jak najbardziej opłacalna ze względu na korzystny kurs. 

Samo przejście graniczne to formalność, plus naprawdę uprzejmi funkcjonariusze po stronie rosyjskiej (byłem bardzo zaskoczony, mając w głowie wspomnienia z Ukrainy)!

Mijamy posterunki graniczne i pędzimy do Kaliningradu, pierwsze wrażenia? Drogi gładkie jak blat stołu, infrastruktura niczym nie ustępuje europie środkowej! 
Pod wyznaczony hotel doprowadza nas taksówkarz, ponieważ samo miasto to naprawdę prawie metropolia. Zniszczone niemal doszczętnie podczas II Wojny Światowej, odbudowane od podstaw. Najważniejszy miejski ośrodek całego obwodu, siedziba władz, oraz przede wszystkim dowództwa Floty Bałtyckiej. 

Zostajemy zameldowani w jednym hotelu wraz z pozostałymi grupami rekonstrukcyjnymi, w sumie około 80 osób odtwarzających trzy armie z okresu I Wojny Światowej. Tak więc byli Prusacy, Rosjanie oraz Austro - Węgrzy (czyli nasza grupa, licząca 7 osób)! 
Widok na Kaliningrad z hotelowego balkonu. 

 
 Od tej chwili, podlegamy już pod dowództwo organizatorów. Dostajemy pół godziny na prysznic, oraz przebranie się w mundury. Zbiórka pod hotelem, zaczynamy przygodę na Rosyjskiej ziemi! W tym miejscu proponuję melodię towarzysząca nam przez cały wyjazd... 
 
 Wszytko dzieje się tak szybko, że zarejestrowanie każdego detalu jest niemal niewykonalne! W przeciągu kilkunastu godzin przeniosłem się najpierw 700 kilometrów na południe od mojego rodzinnego domu, a następnie ponad 100 lat wstecz! Maszerujemy kolumną przez to piękne miasto, mundury dopasowane i skrojone idealnie pod każdego uczestnika! 
Sobór Chrystusa Zbawiciela w centrum Kaliningradu. 
 
Miasto zachwyca! Wzbudzamy nie małą sensację wśród licznych przechodniów, chwila odpoczynku na obiad, to czas by pstryknąć pamiątkowe zdjęcia. Nasze mundury w kolorze chechtgrau przyciągają wzrok. 

Po szybkim obiedzie (podawany mistrzowski tradycyjny chłodnik) maszerujemy kolumną dalej, by wziąć udział w uroczystościach pod pomnikiem ofiar Wielkiej Wojny.
  
Upał daje się we znaki, kiedy musisz mieć cały czas na sobie pełne umundurowanie. Po zakończeniu części oficjalnej, możemy przebrać się już w cywilne ubrania by ruszyć dalej, nad morze Bałtyckie, do przepięknego kurortu Zielonogradsk. Tam spędzamy pierwszy wieczór na rosyjskiej ziemi. 
W autokarze śpiewom nie było końca, kokda my byli na vojnie intonowane przez dziarskich Carskich wojaków robiło kolosalne wrażenie! 
Molo w Zielonogradsku

 Ciepły wiatr i szum morza, szybko wynagrodził nam trud długiej podróży i dźwigania na sobie munduru. Zielonogradsk okazał się przepięknym nadmorskim miastem, pełnym urokliwych restauracji i małych lokalnych sklepików. Serdeczność napotkanych ludzi również zrobiła na mnie duże wrażenie. Kiedyś była to baza senatoryjna tylko dla wojskowych. Obecnie ten kurort położony nas mierzeją Kurońską jest chętnie odwiedzany przez turystów nie tylko z Rosji. Dzięki połączeniu kolejowemu z Królewcem (Kaliningradem) kiedyś mała rybacka wioska, mogła rozwinąć się bardzo szybko.

 Powoli udajemy się na miejsce zbiórki, za chwile autokar zabierze nas do hotelu w Kaliningradzie. W głowie mi aż huczy od emocji i przemyśleń. Wiem przecież, że to dopiero preludium, początek, start, pierwsze kroki! 
Urokliwe uliczki Zielonogradsku
 
Myśl co wydarzy się w kolejnych dniach, nie pozwalała mi spokojnie zasnąć. Wszak mieliśmy już pożegnać Kaliningrad i ruszyć bardziej na wschód w kierunku Gusiewa i Trakenu! Jeszcze ostatnie spojrzenie na Kaliningrad, wdech powietrza, tak spełniam swoje marzenie! 


1 komentarz:

  1. you could have a fantastic weblog right here! would you like to make some invite posts on my weblog? casino games

    OdpowiedzUsuń